Wywiad pochodzi z książki 힙합이다 1 - 한국 힙합 그리고 삶 (To jest hip-hop 1 - Korea, hip-hop a także życie) autorstwa Song Myeong-seon, która została wydana w 2016 roku. Książka składa się z wywiadów przeprowadzonych a różnymi artystami związanymi z hip-hopem. Jeden z rozdziałów poświęcony jest wywiadowi z RM.
T/N: Wywiad został przeprowadzony w marcu 2016 roku, stąd użycie starego pseudonimu jakim posługiwał się wtedy Namjoon.
RAP MONSTER
Urodziłem się w 1994 roku i mieszkałem w Seulu do czwartego roku
życia. Moi rodzice przyjechali do stolicy, nie mając żadnego punktu
zaczepienia, dlatego też po kilku latach zmagań chcieli się ustatkować i w ten
sposób przeprowadziliśmy się do Ilsan, gdy miałem 4 lata. To tam wciąż znajduje
się mój dom rodziny. Od dziecka skłaniałem się bardziej w stronę humanistyki
niż w stronę nauk ścisłych. Wykazywałem większe zainteresowanie społeczeństwem,
kulturą i językami - w tym językiem
angielskim. Już w szkole podstawowej bardzo chciałem pisać przekonujące teksty.
Dużo czytałem w porównaniu do moich rówieśników. Głównie czytałem literaturę
klasyczną i różne biografie. Prosiłem mamę, żeby kupowała mi książki i
pamiętam, że zebrałem pełną kolekcję, liczącą około 100 książek. Ostatnio
czytam książki, które są popularne, ale sposób ich przyswajania jest zupełnie
inny, dlatego czuję potrzebę ponownego powrotu do klasyki.
Zanim
muzyka na dobre zawitała w moim życiu, nie robiłem nic poza uczeniem się i
graniem na komputerze. Gdybym nie grał w gry to pewnie znalazłbym sobie coś
innego. Moje życie było obfite w różne wartości. Rodzice dobrze mnie wychowali,
więc nie wiedziałem, co to znaczy być zagubionym. Często kłóciłem się z mamą o
tworzenie muzyki, ale gdy już się nią na poważnie zajmuję to oczywiście nie ma
nic przeciwko temu. Gdy byłem mały, robiłem wiele rzeczy, które mogą być
postrzegane jako pedantyczne. Często dostawałem nagrody za moją poezję i twórczość.
Jeśli mam być szczery to zastanawiałem się nad pójściem na literaturoznawstwo.
Ale literaturoznawstwem zajmowało się wielu ludzi, a ja nie widziałem siebie w
ryzykownym zawodzie. Dlatego ciężko się uczyłem, a gdy udawało mi się
konsekwentnie zdobywać pierwsze i drugie miejsca to miałem dylemat czy iść w stronę
literaturoznawstwa czy zarządzania biznesem.
Istniała
kiedyś taka społeczność poetów, w której spotykać mogli się amatorzy. Jeśli zdobyło
się wyższy poziom to rozdawali kupony. Będąc w piątej czy szóstej klasie podstawówki,
bardzo mi na nich zależało, bo dużo grałem w gry (śmiech). Wtedy też zyskałem w
tej społeczności jakiegoś rodzaju uznanie. Pisałem diamentowe wiersze. Gdy
teraz o nich myślę to nie była to nawet poezja tylko zwykłe słowa upchnięte w
kształt diamentu (śmiech). Jeśli wybrano twój wiersz jako „najlepszy wiersz miesiąca”
to stawałeś się „zielonym poetą” i pamiętam, że udało mi się zdobyć to wyróżnienie.
A jeśli było się zielonym poetą to dostawało się swoją własną tablicę do
wstawiania wierszy. A jeśli miało się swoją tablicę to miało się więcej
wyświetleń. Po roku pisania wierszy zdobyłem tytuł zielonego poety. Jestem
ciekaw czy to nie było właśnie wtedy, gdy moja poezja spotkała się z muzyką i
wtedy stała się tekstem.
W 2006
roku Epik High wydali „Fly” i wygrali pierwsze miejsce w programie muzycznym.
Oczywiście przedtem Tiger JK też zdobył pierwsze miejsce z „Good Life”, ale to
było przełomowe wydarzenie. Pierwsze miejsce wygrała hiphopowa piosenka, która
była swoją drogą naprawdę dobra. Epik High rapowali w świeży sposób, więc
pomyślałem sobie „A, czyli ludzie mogą w ten sposób opowiadać swoją historię”. Były
w klasie osoby, które lubiły rap, ale ja miałem jednego bliskiego przyjaciela, który
wręcz hip-hop. To dzięki niemu zacząłem słuchać Gariona i Outsidera, a także
artystów takich jak Nas i Jay Z. I był to dla mnie szok. Wtedy jeszcze raz
zdałem sobie sprawę, że istnieją ludzie, którzy w ten sposób opowiadają swoje
historie i te historie mogą stać się muzyką.
Było
wiele rzeczy, które w czasach podstawówki były dla mnie trudne. Czy to miłosne
rozterki, egzaminy końcowe, zbyt krótkie wakacje, kłótnie z mamą i tak dalej. Nieważne
jak młodym się jest, niektóre rzeczy są trudne bez względu na wiek. Wtedy tego
typu rzeczy stanowiły dla mnie wielki ciężar, ale bardzo utożsamiałem się z „Fly”
i była to piosenka, która podnosiła mnie na duchu. Poczułem tę siłę. W odróżnieniu od ballad,
poezji i podobnych gatunków, rap wyróżnia postępowość i to pozwoliło mi odczuć
jego siłę. Jeśli słuchałem muzyki dla jej melodii to od tego momentu zacząłem jej
słuchać ze względu na słowa.
Jeśli
mam być szczery, wtedy bardzo lubiłem ballady. W tamtych czasach modne było
śpiewanie w stylu country i imponowali mi ludzie, którzy tak śpiewali. A
ponieważ sam nie umiałem śpiewać to pomyślałem, że jeśli spróbuję rapu to może
się w nim odnajdę. W hip-hopie teksty pisze się tak, jakby odsłaniało się dusze.
Wychowawca mojej klasy był młodym nauczycielem, dlatego udałem się do niego po
poradę. To on przedstawił mi Eminema i powiedział, że ten człowiek odniósł sukces,
przedstawiając swoją historię. Choć słowa piosenek Eminema nie były odpowiednie
do słuchania w moim wieku to i tak bardzo mi imponowały. Więc drukowałem teksty
i a następnie je naśladowałem. Nawet pod prysznicem. Naśladowanie tekstów
sprawiało mi radość, tak samo jak prezentowanie ich moim kolegom czy dawanie
koncertów na szkolnych festiwalach.
W 2007
roku zacząłem chodzić do gimnazjum i wtedy też zacząłem udzielać się w szkolnych
społecznościach. Była taka społeczność hiphopowa dla amatorów. Przekonałem moją
mamę, kupiłem mikrofon, napisałem pierwszy tekst i pierwszy raz nagrałem go w
programie Cool Edit. Niedawno wróciłem do tego tekstu i nie mam pojęcia, o co
mi wtedy chodziło (śmiech). Spisywałem słowa, których znaczeń nie znam nawet
teraz. Może spisywałem je z jakichś książek? Dlaczego dzieciak z pierwszej
gimnazjum miałby używać słów takich jak „drugorzędny”? (śmiech). Więc wyszukiwałem
w słownikach definicje tych słów. Przez to chciałem chyba w jakiś fajny sposób
przedstawić swoje piosenki. Chciałem stać się tekściarzem takim jak Tablo hyung…
Tablo hyung i MC Meta są moimi autorytetami. W tym czasie cieszyłem się pewnym
uznaniem w amatorskim środowisku. I naprawdę żyłem w przekonaniu, że mogę stać
się kimś wielkim (śmiech). W 2008 roku miałem swój pierwszy występ. Potem
próbowałem dostać się na UMF, ale mi się nie udało. W wtedy zdałem sobie
sprawę, że moja umiejętność zainteresowania publiczności wcale nie jest taka
spektakularna.
![]() |
Oficjalne materiały prasowe |
W 2009 wziąłem
udział w castingu do Big Deal Records. Przeszedłem pierwszą rundę, a w drugiej
było około 7 osób. Wśród nich był też Yammo i Samuel Seo. Wtedy nasza zadanie
polegało na tym, żeby wystąpić na koncercie z danym artystą - moim był Dead’P
hyung. Jednak gdy wyszedłem na scenę to zapomniałem całego tekstu… ale nawet wtedy
ludzie mnie miło potraktowali, bo byłem młody. Potem podszedł do mnie Sleepy
hyung i dał mi swój numer telefonu. Sleepy hyung zna się dobrze z Pdogg
hyungiem, który wciąż produkuje muzykę dla BTS. Jeszcze wtedy moi rodzice nie
chcieli, żeby zajmował się muzyką, dlatego postanowiłem odłożyć ją na bok i
skupić się na nauce. Ogoliłem głowę i postanowiłem spędzić swój „złoty czas” właśnie
na nauce. Ale w maju zadzwonił do mnie Sleepy hyung. Zapytał, czy znam kogoś
takiego jak Bang Shihyuk. Wtedy popularnym programem było SuperStar K. Powiedział
mi, że Bang Shihyuk szuka ludzi i żebym spróbował swoich sił. Od razu go
znalazłem. Choć byłem nastawiony na naukę to chyba jednak chciałem tworzyć
muzykę bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Bez
wiedzy mamy pojechałem pierwszy raz na Gangnam. Było to miejsce dla wielu
fajnych ludzi. Miałem wtedy ogoloną głowę, a na niej czapkę w New Ery. Gdyby
wtedy Bang PD-nim zaproponował mi zostanie idolem to oczywiście odrzuciłbym ofertę.
Planował stworzenie grupy o nazwie BTS, która nie byłaby zespołem idoli, ale
raczej zespołem takim jak 1TYM. Chciał zebrać młodych ludzi i stworzyć zespół,
który potrafiłaby rapować. Powiedziałem, że w to wchodzę i wróciłem do domu.
Mogłem się chociaż zawahać, ale od razu się zgodziłem. Mój tata od zawsze
chciał spełniać się w sztuce, ale słyszałem z rodzinnych opowiadań, że przez
naciski babci był zmuszony do nauki. Może też dlatego nie był tak bardzo
przeciwny mojemu wyborowi tak jak przeciwna była moja mama. Dodatkowo,
dokładnie wtedy dostałem wyniki egzaminu próbnego i byłem w 1% najlepszych
uczniów w skali kraju. Na swój sposób był to dla mnie bardzo dramatyczny moment.
Pamiętam, że mama zapytała mnie dlaczego będąc tak dobry w nauce, wybrałem tak
niepewną drogę.
Do tego
czasu nie miałem okazji pokazać im mojej muzyki czy tekstów. Może dlatego nie
pokładali we mnie nadziei. W tym czasie - ponieważ musiałem się też uczyć -
pisałem po cichu teksty, chowając je między kartkami podręczników. Pamiętam, że
dostałem niezły ochrzan, gdy mnie na tym przyłapano. Mama często widziała mój
niezadowolony wzrok i gdy teraz o tym myślę, to wtedy powiedziałem jej coś
bardzo tandetnego. Powiedziałem, że moje oceny klasyfikowały się do pierwszych
5 tysięcy w kraju, ale jest taka jedna wytwórnia, która mówi mi, że mam duży
potencjał i nieważne jak dobrze będę się uczył, dalej będę tkwił w pierwszych 5
tysiącach w kraju, a przedstawiciel tej wytwórni mówi, że rapując mogę stać się
nawet numerem jeden. Więc zapytałem jej „Mamo, wolisz mieć syna, który jest numerem
jeden czy syna, który jest w pierwszych 5 tysiącach?” No i wtedy się zgodziła.
Dojeżdżając
ciągle na Gangnam, po pewnym czasie postanowiłem wprowadzić się do dormu. Od
tego czasu zacząłem mieszkać w tej dzielnicy. A gdy tam mieszkałem to zobaczyłem
wiele dobrych rzeczy i spotkałem wielu interesujących ludzi. Byłem trainee przez
jakieś 3 lata. W trakcie tych trzech lat zmienił się przemysł muzyczny i plany
Bang PD-nim też się zmieniły. Tak oto skończyłem jako idol, który tańczy i daje
performance. Wtedy był to dla mnie wielki ciężar i przysparzało mi to wiele
stresu, bo czułem się, jakbym żył jakimś fałszywym życiem. To nie było to, co
chciałem robić… ale powodem, dla którego nie zrezygnowałem do samego końca było
to, że Bang PD-nim obiecał mi, że pozwoli mi tworzyć własną muzykę. Powiedział,
że pozwoli mi występować z muzyką, którą sam dla siebie wyprodukuję a nie inni,
dlatego nie mogłem uciec. Miałem tylko jedną próbę ucieczki, ale trwała tylko 3
godziny, bo zostałem przekonany żeby wrócić (śmiech).
Przez
to, że te 3 lata spędzone jako trainee były dla mnie cennym czasem to zostałem
w wytwórni i zadebiutowałem jako część BTS. W ubiegłym roku (T/N: 2015) wydałem swój mixtape. Minął rok od jego wydania. Jestem pewien, że
wszyscy muzycy tak mają, ale wydając ten mixtape, przepełniała mnie pewność
siebie. Jednak gdy patrzę na niego teraz to wiele rzeczy mnie zawstydza i wielu
z nich żałuję. Sądziłem, że muszę wydać swój mixtape jeszcze przed debiutem,
ale przez te dwa lata po debiucie byłem zbyt zapracowany. Kiedyś w życiu bym
nie pomyślał, że będę żyć tak intensywnie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę,
że w ogóle potrafię tak żyć.
Praca
nad mixtapem zajęła mi około czterech, pięciu miesięcy. Pracowałem nad nim w
wolnych chwilach. A ponieważ był to mixtape to wydałem go, nie czując wielkiej
presji. Wybrałem piosenki, które mi się podobały i zmieściłem w nich wiele
tematów, o których myślałem w różnych chwilach. Pisałem głównie o złości, która
we mnie tkwiła, ale gdy wracam do tych piosenek, to nie jestem w stanie
powiedzieć, że w 100% oddają moją osobę. Jest w nich wiele fragmentów, które są
bardzo dziecinne. Choć było to zaledwie rok temu to byłem wtedy młody. Wytwórnia
dała mi wolną rękę w kwestii ich produkcji i wydania, ale ponieważ był to mój
pierwszy raz to chyba stworzyłem ten mixtape, nie posiadając w głowie jakiegoś
szerszej wizji. Wtedy byłem pewny siebie, ale z czasem chyba ponownie
rozwinąłem się jako osoba. Interesujące jest jednak to, że mój mixtape znalazł
się na 48. miejscu listy „The 50 BEST Hip-Hop Albums of 2015” magazynu SPIN.
Zwróciłem też uwagę DJ Booth. Tak czy inaczej, cieszyłem się i byłem wdzięczny
za to, że istnieją ludzie, którzy zwracają uwagę na moją muzykę, która zdawała
się przekraczać granice języka. Było to dobre doświadczenie i chcę by
pozostawiło po sobie jakieś znaczenie - choćby takie, żeby ludzie, którzy mnie
lubią, wyrobili sobie na mój temat jakieś przekonanie.
Pracuję
teraz nad moim drugim mixtapem i myślę, że osiągnąłem pewien limit. Stwierdziłem,
że korzystanie z piosenek innych artystów stawia granice w wyrażeniu mojej osoby,
dlatego obecnie z sercem, które cofnęło się do 2007 roku, zacząłem tworzyć swoje
bity. Gdy wydam swój mixtape to chcę, żeby było to coś, nad czym sam pracowałem.
Szczerze mówiąc, moje lata bycia trainee to moja czarna przeszłość. Zico hyung
powiedział mi kiedyś coś takiego. Że ciężko ćwiczył produkowanie muzyki. Wtedy myślałem,
że zadaniem rapera jest tylko dobre rapowanie. A że produkcja muzyki wiąże się
z dużą wiedzą technicznej, której nie posiadałem, to jej nie lubiłem. Uczyłem
się przez miesiąc i potem przestałem. Teraz czuję potrzebę produkowania własnej
muzyki. Dzięki temu, że tyle czasu słucham jej słucham to mam na szczęście
jakieś wyczucie, ale nie znając rzeczywistości muzyki, mam problemy z jej
produkcją. Gdybym spędził więcej czasu na uczeniu się jej za czasów trainee to dzisiaj
byłoby mi o wiele łatwiej.
Pamiętam,
że od małego lubiłem wychodzić do ludzi i skupiać na sobie ich uwagę. Ale nie potrafiłem
jej skupić poprzez mój showmanship. Jestem typem osoby, która robi rzeczy po
kolei, mozolnie nad nimi pracuje i dopiero potem ostrożnie je prezentuje. Przez
to są takie chwile, w których nie czuję związku z moim pseudonimem. Mam z nim relację
love-hate. Nie nazywam się tak, bo mam jakaś niesamowitą wartość. W tamtych czasach
popularną piosenką był „Rap Genius” San-E hyunga. W tej piosence jest wers „nazywają
mnie potworem rapu, bo rapuję non-stop”.
Ten wers wywarł na mnie duże wrażenie. Wziąłem więc go i umieściłem w tekście
piosenki, nad którą pracowałem dla samego siebie, ale w jakimś dziwnym miejscu
pojawiło się wyciszenie i z całości słychać było tylko „Rap Monster”. Wytwórnię to rozbawiło, więc zaczęli na mnie
tak wołać. A gdy przyszedł czas na przedyskutowanie naszych imion scenicznych
to zostałem Rap Monsterem. Ludzie często błędnie zakładają, że mój pseudonim to
Rap Monster, bo rapuję jak potwór (śmiech). Ale w rzeczywistości zyskałem tę
nazwę przez słowa mojej piosenki, które miały swój początek dzięki
zaczerpnięciu inspiracji z piosenki San E hyunga.
Jeśli
pytacie mnie o to, czym jest dla mnie hip hop to obecnie potrafię udzielić odpowiedzi
na to pytanie. Jest to coś, co lubię. Jest to jedna z rzeczy, które lubię.
Jedna z moich ulubionych rzeczy. Nic więcej i nic mniej. Jeśli stwierdzicie, że
w takim razie nie mam wiedzy czy szacunku do tej kultury, to nic na to nie
poradzę; to najlepsza odpowiedź, jaką mogę wam udzielić. Mam wiele rzeczy, które
lubię. Muzyka jest pierwsza, potem są ubrania, podróże i książki. Te cztery
rzeczy lubię i ponad tym wszystkim jest jeszcze hip-hop. Bardzo lubię ubrania.
Jeśli w przyszłości zbankrutuję to przez nie (śmiech). Dużo kupuję. I z
jakiegoś powodu ubrania, które lubię, są nazywane „dark wear”, więc są horrendalnie
drogie. Jestem osobą, która dużo inwestuje w ubrania, ponieważ zamierzam nosić
je rzez długi czas i są dla mnie sposobem na wyrażenie swojej osoby. Nie mogę
często chodzić na zakupy, czego żałuję. Nie mogę też wyjeżdżać w dalekie
podróże, dlatego głównie udaję się do pobliskich miejsc takich jak wyspa Nami,
Jungdongjin czy Chuncheon. Podróżuję sam, by zebrać swoje myśli i czerpać inspiracje.
Może to
zabrzmieć arogancko czy złudnie, ale próbuję rozmawiać z fanami o muzyce, która
mi się podoba czy o raperach, których lubię. To nie tak, że proszę o ich zrozumienie.
Bardziej chodzi o to, że jest wiele osób, które powiedziały, że dzięki mnie
zaczęły słuchać hip-hopu. Nie dlatego, że o to zabiegałem, tylko naturalnie
zainteresowali się hip-hopem i raperami, przez co chodzą na koncerty innych
artystów. Myślę o tym jako jednym ze sposobów, dzięki którym mogę mieć swój
wkład w kulturę hip-hopu. Mówię to z dozą ostrożności, ale istnieje wiele osób,
które słuchają hip-hopu i rapu ze względu na mnie… oczywiście, istnieją też osoby,
które zainteresowały się samą kulturą - czy to w bezpośredni czy bardziej
okrężny sposób. Nawet jeśli choć raz o tym pomyślą to jestem za to wdzięczny.
Bardzo lubię koreański hip-hop. Garion, Verbal Jint, P-Type, Soul Company, Supreme
Team… jestem tutaj dzięki śledzeniu tych wszystkich niesamowitych osób, które w
nieopisany sposób na mnie wpłynęły.
Ostatnio
myślę sobie o różnych rzeczach i dochodzę do wniosku, że lepiej rozumiem ludzi
- ich myśli i ich niepokoje. Ponieważ siedzi mi to w głowie i dużo nad tym
rozmyślam to chcę też o tym mówić. To naprawdę ironiczne. Hip-hop taki nie
jest. Tak naprawdę, gdy udzielałem tego wywiadu to wahałem się czy muszę go
udzielać. To prawda, że sam zacząłem, bo po prostu lubię hip-hop. Ale jeśli pytacie
mnie czy „hip-hop” i „idol” mogą współistnieć to zawsze przeprowadzimy długą
debatę. Lubię hip-hop, kocham hip-hop, ale czuję, że w zdaniu „Jestem hip-hopem,
robię hip-hop” zamknięte są niezliczone historie i rzeczy, których się nie
widzi. Sytuacja dalej nie jest taka prosta. Zamiast tego myślę, że mogę
powiedzieć „Lubię muzykę, kocham hip-hop i robię rap”.
Próbowałem
wyobrazić się za 5 czy 10 lat, ale 5 lat temu byłem trainee, a 10 lat temu
dopiero co wchodziłem w hip-hop. To był wtedy przełomowy moment i ja, którego
sobie wtedy wyobrażałem nie ma prawie nic wspólnego z tym, kim jestem teraz. Więc
próbując tworzyć swój image, zrozumiałem w końcu, że nie ma w nim prawdziwego
znaczenia. Mam jakiś schemat, ale nie chcę być do niego przywiązany - wolę żyć,
skupiając się na teraźniejszości. Mam nadzieję, że teraz zyskam wobec siebie
trochę więcej przekonania i że stanę się osobą, która będzie mogła wywierać na
ludziach lepszy wpływ. Czuję, że z czasem tracę coraz więcej przekonania do
własnej osoby. Dlatego mam nadzieję, że w przyszłości będę miał jej więcej.
Wraz z poszerzaniem się moich horyzontów, cierpię na kryzys tożsamości i kryzys
mnie, którego myślałem, że znałem. Więc mam nadzieję, że za 5 czy 10 lat stanę
się osobą, która ma jasną i niezachwianą pewność wobec swojej osoby.
Ostatnio
czytałem „Obcego” i Albert Camus napisał jedną rzecz. „Najlepsza sztuka to taka,
która mało mówi. Zostawia pewną przestrzeń i pozwala ludziom ją wypełnić; to
jest właśnie dobra sztuka” . Podpisuję się pod jego słowami. Rap to coś, co niesie
uczucie opowiadania własnej historii w bardzo szczegółowy sposób, ale będąc w
tym już długi czas, zyskałem także nową perspektywę. Nie jest to „Zmienię świat!
Swoją historią dam ludziom nadzieję i marzenia!” ale raczej będę już zadowolony,
jeśli ludzie usłyszą piosenkę i wywrze ona na nich jakieś wrażenie. Jeśli
jestem w stanie zostawić nawet chwilowy ślad w czyimś życiu to czy nie
spełniłem właśnie funkcji muzyki?
Nawet
jeśli kultura i emocje wykazują między sobą różnice to wciąż istnieje coś
takiego, co przekracza pojęcie czasu. Uważam, że ludzie, nieważne w jakim
pokoleniu żyją, mogą podzielać pewne emocje. Dlatego jeśli mówimy o czymś to
ludzie w taki czy inny sposób to sobie przyswoją. Jeśli rozmawiam o moich brakach
i nadziejach to inni interpretują to na swój własny sposób. Nie czuję potrzeby stawiania
granicy, chcąc przekazać jakąś wiadomość. Tym, co podobało mi się w słowach
Camusa była idea, że w konotacjach i metaforach może zawierać się wiele historii.
Kiedyś będę rozmyślał nad innymi
rzeczami, więc zamiast pakować wszystkie moje historie w jedną i je
przekazywać, wolę robić to na zasadzie przeciwieństwa - chcę je zacierać. W przyszłości
zamierzam spróbować mówić krótko i zwięźle. Gdy pisałem teksty to myślałem, że napiszę 16
słów i potem dobiorę do nich coś więcej, ale teraz myślę o ich redukcji, skoro i
tak mam ich już tyle.
Jest wiele
rzeczy, które chcę zrobić. Dlatego ostatnio nawet śpiewam (śmiech). W tej
chwili nie żartuję, ale czasami żałuję, że nazywam się Rap Monster. Gdybym
wcześniej sięgnął po książkę Camusa to może nie skończyłbym jako Rap Monster
(śmiech). Dlatego obecnie podpisuje się jako Rap Mon lub RM. W przyszłości może
zmienię swój. (śmiech). Jeśli się tak stanie to będziecie mogli powiedzieć, że
zrealizowałem swoje postanowienie (śmiech). Byłoby miło, gdyby za 5 czy 10 lat
ludzie mogli na mnie spojrzeć i powiedzieć „chciał zrobić wiele rzeczy i rzeczywiście zrealizował je na swój własny sposób”.
Jestem chciwy (T/N: w kontekście stawiania i realizacji celów), więc potrafię
jasno powiedzieć, że zrobię tylko jedną, konkretną rzecz. Sam nie wiem. Albo
stanie się to moim przekleństwem albo coś z tego wyjdzie, ale wydaje się, że
będę musiał znaleźć swój własny sposób na zachowanie równowagi. Ćwiczę, by znaleźć
tę metodę. Chcę ją doszlifować i wypolerować, by móc zaprezentować ją w postaci gotowego
diamentu.
18 marca 2016
Biuro Big Hit Entertainment
Nonhyeon-dong, Seul
eng trans: https://tonguetechnology.blogspot.com
pl trans: panciak @ CRUSHONYOU
Jak powiedział tak zrobił i dziś mamy RM <3
OdpowiedzUsuńWywiad bardzo ciekawy. Dziękujemy za tłumaczenie. Jesteście najlepsi!
OdpowiedzUsuń