Tydzień pełen rekordów zmusił nas do zastanowienia: Jak daleko może zajść K-pop? 170929 | CRUSHONYOU
Doprowadzenie koreańskiej muzyki na sam szczyt wymaga niemałej ilości krwi, potu i łez, oraz o wiele więcej. Kilka zespołów już się o tym przekonało, tak samo BTS, którzy w tym tygodniu stali się najwyżej ocenianym K-popowym zespołem na liście Billboard 200 i Billboard Hot 100 w tym samym czasie. Ich sukces to kolejny krok w długiej kampanii w koreańskim przemyśle muzycznym, oraz na całym świecie, aby docierać do większej ilości fanów poza granicami Korei Południowej. Lecz jak daleko może zajść ta błyszcząca, agresywna i młoda muzyka?
Choć Korea dwudziestego pierwszego wieku jest intensywnie wykształcona, a zespoły wydawać by się mogły niemal nie do rozerwania, BTS swoim debiutem w 2013 odstąpili od reszty. Jak każda popowa grupa, przybyli podziwiać oligarchię talentów pod skrzydłami Big Hit Entertainment, założonego przez Bang Si-hyuka. Przed debiutem dwaj członkowie uczęszczali do szkoły artystycznej, natomiast kolejna dwójka była undergroundowymi raperami. Teraz niektórzy członkowie zespołu aktywnie uczestniczą w pisaniu i produkcji piosenek, co jest nietypową praktyką w świecie K-popu, dlatego jest to zapewne jeden z powodów szybkiego i ogromnego sukcesu.
Z pewnością żaden zespół jakiegokolwiek pochodzenia nie wydał hitowego utworu inspirowanego twórczością niemieckiego powieściopisarza Hermana Hesse, tak jak zrobili to BTS z zeszłorocznym "Blood, Sweat & Tears". Wyszukany teledysk do tej piosenki zawiera nawet fragment z książki "Demian" owego autora, która w Korei Południowej jest powszechnie znana i uwielbiana przez kilka pokoleń. Cytaty w teledysku są wypowiadane przez Kim Namjoona, lepiej znanego jako Rap Monster, który jest bez wątpienia intelektualistą, bazując na wysokim IQ oraz wynikach testów w Korei, a także dobrej znajomości języka angielskiego i japońskiego.
Nauka języka japońskiego przez BTS - którzy wydali już dwa albumy w tym języku - świadczy o staraniach producentów, aby grupy K-popowe rozwijały się międzynarodowo. Japonia jest atrakcyjnym celem marketingowym, nie tylko ze względu na posiadanie trzeciego największego rynku muzycznego na świecie, a także miejsce, gdzie fizyczne płyty sprzedają się za wartość od $20 do $30 (w przeciwieństwie do Korei, gdzie takie rzeczy są sprzedawane za grosze). W poprzednich latach producenci K-popu nie tworzyli jedynie w innych językach, ale także zatrudniali wykonawców z zagranicy. W przypadku EXO, którzy zadebiutowali rok przed BTS, w pierwotnym składzie o liczbie dwunastu członków, sześciu z nich pochodzili z Chin, co z pewnością nie przeszkadzało fanom, którzy uczynili ów zespół jednym z najpopularniejszych zespołów K-popowych na świecie.
Lecz japońska muzyka, J-pop, która cieszyła się dużą popularnością w latach dziewięćdziesiątych, nie utrzymała swej sławy na świecie, przez co twórcy Kpopu uświadomili sobie, że kluczem do sukcesu może być język angielski. Wraz z biegnącą do przodu gospodarką, Korea Południowa uważała angielski za konieczny. W konsekwencji kraj poświęca więcej pieniędzy niż ktokolwiek inny na naukę angielskiego, co nie zawsze kończy się imponującymi wynikami. Do tej pory tak zwana "koreańska fala" obejmująca muzykę, telewizję i przekąski, dotarła nawet do uboższych krajów azjatyckich takich jak Wietnam, czy Filipiny.
Pytanie, czy reszta świata sprzyja koreańskiej kulturze, pozostaje bez odpowiedzi, ale jedno jest pewne. K-pop przeszedł wiele strategii mające na celu odwołanie się do krajów anglojęzycznych. W zespołach popularna stała się obecność jednego lub dwóch członków, którzy płynnie posługują się angielskim. BTS odstają od tego trendu, nie tylko poprzez brak biegłego mówienia po angielsku przez większość członków, ale także przez brak dużej ilości tego języka w ich piosenkach. Utwór "DNA", który dostał się do Billboard 100, został napisany prawie w całości w języku koreańskim, podobnie jak większość piosenek z WINGS, albumu, który Billboard ogłosił najlepszym K-popowym albumem 2016 roku.
"Kiedy BTS się rozpędzali wydawało się, że celują oni poza Koreę, niż w jej środek" mówi Mark Russell, autor Pop Goes Korea i K-Pop Now. "To było dziwne. Ich piosenki nie były jakimiś wielkimi hitami, a jednak było w nich coś, co ekscytowało wszystkich fanów".
Wkrótce po tym grupa zaczęła się coraz bardziej rozwijać. "Zacząłem zauważać graffiti związane z BTS na różnych placach zabaw w Seulu", dodaje Russell. Nie trzeba mówić, że twórczość BTS przyciąga fanów z zachodu. Poza tworzeniem hip-hopu, elektroniki i nietypowych brzmień, zespół pracował też z amerykańskimi artystami, takimi jak The Chainsmokers. Również DJ Steve Aoki ogłosił z nimi współpracę.
Sukces koreańskiej kultury wymaga atrakcyjności, oraz chęci zapoznawania się z nią przez ludzi. Na szczęście, koreańscy słuchacze są bardziej niż chętni do zmobilizowania,o czym świadczą wszelkie znaki, od graffiti na boiskach, do fanowskich reklam na stacjach metra z okazji urodzin członków zespołów K-popowych. Russell uważa, że "Koreańscy fani muzyki są tak entuzjastyczni i od dawna wymyślają coraz to nowsze rzeczy. Więc prawdziwym testem będzie ich długowieczność."
W czasach coraz bardziej rozpowszechnianej produkcji i fandomu muzycznego, można zadać pytanie o trafność umieszczania K-popu na kartach Billboardu. "Wiele gatunków i wykonawców odniosło sukces na liście Billboardu, lecz nie było mowy o wypełnionych salach koncertowych, nie wspominając już o stadionach. Natomiast podczas koncertów K-popowych stadiony są wypełniane po brzegi" odpowiedział Russell.
Nikt nie potrafi powiedzieć, które stadiony będą wypełniane jako następne, ani fani jakiej muzyki się tam znajdą, tak samo jak nikt nie przewidywał globalnego sukcesu "Gangnam Style" od Psy.
"Widziałem ludzi, którzy nie przepadali za K-popem nawet w wieku dwudziestu lat. Nie widzę powodu, dla którego ten gatunek powinien się zatrzymać. Jest to przemysł hiperkonkurencyjny, ale daje ludziom dużo witalności. Nie chciałbym być przeciwko temu" stwierdził Mark Russell.
source: NPR Music
pl trans: Emu @crushonyou
Choć Korea dwudziestego pierwszego wieku jest intensywnie wykształcona, a zespoły wydawać by się mogły niemal nie do rozerwania, BTS swoim debiutem w 2013 odstąpili od reszty. Jak każda popowa grupa, przybyli podziwiać oligarchię talentów pod skrzydłami Big Hit Entertainment, założonego przez Bang Si-hyuka. Przed debiutem dwaj członkowie uczęszczali do szkoły artystycznej, natomiast kolejna dwójka była undergroundowymi raperami. Teraz niektórzy członkowie zespołu aktywnie uczestniczą w pisaniu i produkcji piosenek, co jest nietypową praktyką w świecie K-popu, dlatego jest to zapewne jeden z powodów szybkiego i ogromnego sukcesu.
Z pewnością żaden zespół jakiegokolwiek pochodzenia nie wydał hitowego utworu inspirowanego twórczością niemieckiego powieściopisarza Hermana Hesse, tak jak zrobili to BTS z zeszłorocznym "Blood, Sweat & Tears". Wyszukany teledysk do tej piosenki zawiera nawet fragment z książki "Demian" owego autora, która w Korei Południowej jest powszechnie znana i uwielbiana przez kilka pokoleń. Cytaty w teledysku są wypowiadane przez Kim Namjoona, lepiej znanego jako Rap Monster, który jest bez wątpienia intelektualistą, bazując na wysokim IQ oraz wynikach testów w Korei, a także dobrej znajomości języka angielskiego i japońskiego.
Nauka języka japońskiego przez BTS - którzy wydali już dwa albumy w tym języku - świadczy o staraniach producentów, aby grupy K-popowe rozwijały się międzynarodowo. Japonia jest atrakcyjnym celem marketingowym, nie tylko ze względu na posiadanie trzeciego największego rynku muzycznego na świecie, a także miejsce, gdzie fizyczne płyty sprzedają się za wartość od $20 do $30 (w przeciwieństwie do Korei, gdzie takie rzeczy są sprzedawane za grosze). W poprzednich latach producenci K-popu nie tworzyli jedynie w innych językach, ale także zatrudniali wykonawców z zagranicy. W przypadku EXO, którzy zadebiutowali rok przed BTS, w pierwotnym składzie o liczbie dwunastu członków, sześciu z nich pochodzili z Chin, co z pewnością nie przeszkadzało fanom, którzy uczynili ów zespół jednym z najpopularniejszych zespołów K-popowych na świecie.
Lecz japońska muzyka, J-pop, która cieszyła się dużą popularnością w latach dziewięćdziesiątych, nie utrzymała swej sławy na świecie, przez co twórcy Kpopu uświadomili sobie, że kluczem do sukcesu może być język angielski. Wraz z biegnącą do przodu gospodarką, Korea Południowa uważała angielski za konieczny. W konsekwencji kraj poświęca więcej pieniędzy niż ktokolwiek inny na naukę angielskiego, co nie zawsze kończy się imponującymi wynikami. Do tej pory tak zwana "koreańska fala" obejmująca muzykę, telewizję i przekąski, dotarła nawet do uboższych krajów azjatyckich takich jak Wietnam, czy Filipiny.
Pytanie, czy reszta świata sprzyja koreańskiej kulturze, pozostaje bez odpowiedzi, ale jedno jest pewne. K-pop przeszedł wiele strategii mające na celu odwołanie się do krajów anglojęzycznych. W zespołach popularna stała się obecność jednego lub dwóch członków, którzy płynnie posługują się angielskim. BTS odstają od tego trendu, nie tylko poprzez brak biegłego mówienia po angielsku przez większość członków, ale także przez brak dużej ilości tego języka w ich piosenkach. Utwór "DNA", który dostał się do Billboard 100, został napisany prawie w całości w języku koreańskim, podobnie jak większość piosenek z WINGS, albumu, który Billboard ogłosił najlepszym K-popowym albumem 2016 roku.
"Kiedy BTS się rozpędzali wydawało się, że celują oni poza Koreę, niż w jej środek" mówi Mark Russell, autor Pop Goes Korea i K-Pop Now. "To było dziwne. Ich piosenki nie były jakimiś wielkimi hitami, a jednak było w nich coś, co ekscytowało wszystkich fanów".
Wkrótce po tym grupa zaczęła się coraz bardziej rozwijać. "Zacząłem zauważać graffiti związane z BTS na różnych placach zabaw w Seulu", dodaje Russell. Nie trzeba mówić, że twórczość BTS przyciąga fanów z zachodu. Poza tworzeniem hip-hopu, elektroniki i nietypowych brzmień, zespół pracował też z amerykańskimi artystami, takimi jak The Chainsmokers. Również DJ Steve Aoki ogłosił z nimi współpracę.
Sukces koreańskiej kultury wymaga atrakcyjności, oraz chęci zapoznawania się z nią przez ludzi. Na szczęście, koreańscy słuchacze są bardziej niż chętni do zmobilizowania,o czym świadczą wszelkie znaki, od graffiti na boiskach, do fanowskich reklam na stacjach metra z okazji urodzin członków zespołów K-popowych. Russell uważa, że "Koreańscy fani muzyki są tak entuzjastyczni i od dawna wymyślają coraz to nowsze rzeczy. Więc prawdziwym testem będzie ich długowieczność."
W czasach coraz bardziej rozpowszechnianej produkcji i fandomu muzycznego, można zadać pytanie o trafność umieszczania K-popu na kartach Billboardu. "Wiele gatunków i wykonawców odniosło sukces na liście Billboardu, lecz nie było mowy o wypełnionych salach koncertowych, nie wspominając już o stadionach. Natomiast podczas koncertów K-popowych stadiony są wypełniane po brzegi" odpowiedział Russell.
Nikt nie potrafi powiedzieć, które stadiony będą wypełniane jako następne, ani fani jakiej muzyki się tam znajdą, tak samo jak nikt nie przewidywał globalnego sukcesu "Gangnam Style" od Psy.
"Widziałem ludzi, którzy nie przepadali za K-popem nawet w wieku dwudziestu lat. Nie widzę powodu, dla którego ten gatunek powinien się zatrzymać. Jest to przemysł hiperkonkurencyjny, ale daje ludziom dużo witalności. Nie chciałbym być przeciwko temu" stwierdził Mark Russell.
source: NPR Music
pl trans: Emu @crushonyou
Coś mi się nie zgadza. Rapmon od dawna się śmieje że jest jedynym członkiem mówiącym po angielsku. Są przesłanki i to duże,że Bangtani rozumieją angielski tylko gorzej z mówieniem. Tak jest m.in. z Sugą.
OdpowiedzUsuń